Kampania crowdfundingowa „Drugiego przybornika skryby” dobiegła końca w sobotę, kurz po bitwie opadł, czas zatem na podsumowania. Najpierw garść liczb:
- w trakcie kampanii zgromadziliśmy 48352 złote, czy 193% sumy wymaganej, żeby w ogóle ruszyć z projektem.
- powstanie książki wsparło 407 osób, z czego 205 to Wspierający zupełnie nowi, którzy nie brali udziału w zbiórce na „Mały przybornik skryby” w 2020 roku.
- kampania trwała 57 dni, co oznacza, że średnia dzienna suma wpłat wyniosła 848 złotych i 28 groszy!
- Wspierający odblokowali 6 celów dodatkowych, w książce znajdą się zatem wzorniki dla osiemnastu różnych pism — zamiast początkowo zakładanych czternastu.
Jakie z tych danych płyną wnioski? Przede wszystkim taki, że wszystkie moje prognozy okazały się mylne. Po pierwsze, spodziewałem się, że ta kampania będzie mieć podobną dynamikę co poprzednia, kiedy to ponad połowę wszystkich funduszy zebraliśmy w przeciągu pierwszego tygodnia, a potem zainteresowanie zbiórką wyraźnie spadło. Tym razem było zupełnie inaczej: pierwszy tydzień był mniej dynamiczny, co dało mi asumpt do obaw o dalsze losy „Drugiego przybornika”. Na szczęście szybko okazało się, że pozostała część kampanii idzie o wiele bardziej równomiernie. Upatruję w tym wyłącznej zasługi koleżanek i kolegów po fachu, moich uczniów i innych sympatyków „Przybornika”, którzy niestrudzenie przypominali o zbiórce w mediach społecznościowych.
Po drugie, byłem pewien, że kwota zebrana tym razem będzie znacząco mniejsza od tej z 2020 roku. Zakładałem, że skończymy gdzieś na wysokości czwartego progu (czyli pierwszej głagolicy). Tymczasem Wspierający odblokowali jeszcze trzy kolejne progi!
W ostatecznym rozrachunku kampania wypadła bardzo podobnie do poprzedniej. Trzy lata temu powstanie „Małego przybornika” wsparło 437 osób, tym razem Wspierających było 407. Zebraliśmy o 6282 złotych więcej niż poprzednio, ale po uwzględnieniu inflacji okazuje się, że dysponujemy równowartością 39000 zł z 2020 roku.
Co dalej?
Drugi przybornik skryby chcę dostarczyć do Wspierających przed świętami Bożego Narodzenia. W przeciwieństwie do poprzedniej książki, której przygotowanie było jedną wielką improwizacją, tym razem zacząłem od szczegółowego planu kolejnych etapów pracy wraz z datami. Według niego do 31 lipca powinienem skończyć wzorniki, sierpień i wrzesień to czas na pisanie, dodatkowe ilustracje, zdjęcia, poprawki. Oczywiście będę regularnie informował o postępach prac — za pomocą aktualizacji na wspieram.to, ale też na substacku i w mediach społecznościowych.
Ze względu na to, że Wspierający odblokowali więcej celów dodatkowych niż naiwnie zakładałem, chwilowo odsunąłem na dalszy plan pozostałe projekty. Chodzi przede wszystkim o zapowiadane już przeze mnie rozpoczęcie kursów kaligrafii online oraz sprzedaż domowej roboty atramentu galasowego.
Z żadnego z tych przedsięwzięć nie rezygnuję, ale tymczasowo wstrzymałem nad nimi prace. Chcę się najpierw przekonać czy realizacja przybornikowego planu przebiega bez zakłóceń. Jeśli tak będzie, jeśli okaże się, że zaliczam kolejne kamienie milowe o czasie lub z jakąś (mam nadzieję!) rezerwą, to w przeciągu tygodnia czy dwóch wrócę do projektów pobocznych.
A na jakim etapie jestem w tej chwili? Zupełnie gotowe są trzy z osiemnastu wzorników, plus kolejnych pięć na różnych etapach rozgrzebania. Teksty do książki istnieją póki co jedynie jako konspekt i pokaźna kolekcja luźnych notatek.
Soszjal midia
A skoro wspomniałem już o aktualizacjach i społecznościówkach, kampania odsłoniła słabe strony polegania na jednym tylko serwisie społecznościowym. Dotąd koncentrowałem się bowiem na facebooku, który w trakcie kampanii dał ciała na całej linii.
Najpierw, w okolicach 12 kwietnia, fejsbukowe automaty zrzuciły z serwisu wszystkie (nie tylko moje) posty zawierające link do wspieram.to. Po kilkunastu godzinach wpisy zostały przywrócone, ale już kilka dni później, pod pretekstem, że moja strona na fb nie ma żadnych ocen użytkowników (!?), zablokowano mi możliwość publikowania reklam. Okazało się przy tej okazji, że moja żona, która współadministruje stroną, ma do niej „tymczasowo ograniczony dostęp”. Kiedy i ten problem udało się rozwiązać (co zajęło ponad tydzień), facebookowe boty radośnie zablokowały ostatni przed końcem zbiórki post dotyczący Przybornika, twierdząc, że zawiera „mowę nienawiści”. Szybko wyszło na jaw, że i tym razem nie jestem jedyną ofiarą, ta sama „awaria” dotknęła wiele innych stron i grup.
Tymczasem postanowiłem zdywersyfikować obecność w mediach społecznościowych. Nie mogę zupełnie zrezygnować z facebooka, który w Polsce króluje niepodzielnie — ale będę się tam udzielał nieco mniej, na rzecz innych serwisów. Gorąco zachęcam przede wszystkim do subskrybowania mojego substacka:
...a także obserwowania mnie na Twitterze i/lub Instagramie.
Kawa
Kilka razy w ciągu trwania zbiórki słyszałem, że powinienem założyć Patreona albo Patronite’a. Myślałem kiedyś o tym, ale żeby Patreon miał sens, powinienem regularnie produkować materiały tylko dla subskrybentów — materiały w znaczącej ilości i na wysokim poziomie. A to byłoby trudne, zwłaszcza teraz, kiedy wszystkie moce przerobowe koncentruję na książce. Ale jeśli chcieliby Państwo wesprzeć moją twórczość, jest i inna możliwość, możecie postawić mi kawę na buycoffee.to.
Wyczerpany nakład
Jednym z niezrealizowanych celów zbiórki był dodruk mojej pierwszej książki. A ponieważ „Mały przybornik skryby” był i jest stosunkowo kosztowny w produkcji, nigdy nie traktowaliśmy tego celu zbyt realistycznie, raczej jako miłe marzenie. Niewielka sprzedaż książki w ciągu ostatniego roku utwierdzała mnie też w przekonaniu, że wszyscy, którzy naprawdę chcieli ten tytuł mieć, już go mają.
Tymczasem w trakcie zbiórki nie było chyba ani jednego dnia kiedy nie musiałbym odpowiadać na pytania o tamten podręcznik. A skoro tak, skoro zainteresowanie pierwszym „Przybornikiem” nadal istnieje, to bardzo poważnie rozglądamy się za możliwością dodruku, niezależne od niezrealizowanego celu.
Przeszkody są dwie. O kosztach produkcji już wspomniałem. Zgromadzona w trakcie zbiórki nadwyżka pozostała po odblokowaniu digitalizacji polskiej bastardy na komputerowy font może stanowić jakiś tam kapitał założycielski, ale to tylko drobna część potrzebnej sumy. Szukamy zatem sponsorów. Problem drugi to licencje na zdjęcia, które w wielu wypadkach będzie trzeba odnowić i na nowo opłacić.
Niemniej jednak, spróbujemy i mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę mógł ogłosić, że „Mały przybornik skryby” jest znowu w sprzedaży.
to moze zrób druga akcje na wspieram.to tylko juz odnosnie dodruku tego podręcznika? z radością go wespre zaoewne nie tylko ja